Rozmowy o dyskusjach na temat przemocy w grach(stop!)
Katalog znalezionych frazArchiwum
- Odchudzanie brzucha
- Temat: NEO PLUS #110 (maj 2008) w sprzedaży od 07.05.2008
- Egoistyczny temat typu "polećcie mi, proszę"
- Rekordy/wyniki/osiągnięcia w grach na DS
- Tematy o grach RPG w innych działach
- Recenzje i opinie na temat GTA4
- Wojny handheldowe - temat niemoderowany
- Ponadczasowość grafiki w starych grach...
- Wojny konsolowe - temat niemoderowany!
- Pomoc w grach
- Na jakÄ grÄ byliĹcie najbardziej napaleni?
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zaplecze2.pev.pl
Odchudzanie brzucha
Szczerze mówiąc mam już trochę dosyć "polemiki" jaką oba nasze magazyny konsolowe (i nie tylko) prowadzą ze "światem nauki" w temacie wpływu gier komputerowych na graczy. Ostatni numer serwuje nam nie tylko felieton ale i list czytelnika i czytając oba po prostu mówię "stop!".
Nie chodzi nawet o to, że nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie. Gdyby w magazynie o markowych trunkach pojawiały się nagminnie felietony na temat "wielkiego spisku świata nauki w temacie alkoholizmu" albo w jakiejś porno gazecie ktoś rozprawiał się z mitami na temat seksoholizmu, to pewnie zrywalibyśmy boki ze śmiechu. Niestety, tu popełnia się ten sam błąd, oddając co często gorsza łamy nastolatkom, których jedyny logiczny wywód oparty jest na argumentacji "mi nic się nie dzieje, patrzcie, tnę i wyrywam flaki w grach i dalej jestem normalny". Toż przecie taką podwórkową logiką trudno polemizować z czymkolwiek, a zwłaszcza z tymi (cyt.) "wszelkim wiadomościami [...]" które twierdzą, że to wszystko (cyt.) "wina GIER".
Panowie redaktorzy!
Miejcie coś sami do powiedzenia w tej sprawie więce niż tylko dyskretne przytakiwanie tego rodzaju płyciznom. Naigrawając się otwartym tekstem z prac naukowych, które jakośtam się odnoszą do problemu, strzelacie sobie sami w kolano - toż to przyzwolenie na dokładnie takie samo naigrawanie się "drugiej strony", czyli tych, którzy w grach chcą widzieć zło i głupotę. Zamiast prowadzić dialog, przybliżać stanowiska, betonujecie się w swoim własnym "patrzcie, jestem zdrowy, więc to wszystko bujda". To jest właśnie bujda i to oczywista - granie WPŁYWA na psychikę, podobnie jak oglądanie telewizji, czytanie książek, picie wódy, palenie trawy czy granie w piłkę z własnymi dziećmi. I nie ważne czy ma się lat 13 czy 31 - zmieniają się co najwyżej proporcje i granice, a nie sam fakt wpływu na naszą psychikę tego z czym mamy kontakt.
A o tym gdzie są granice poza którymi normalność zamienia się w nienormalność i czy w ogóle te granice da się wyznaczać obiektywnie, właśnie toczy się dyskusja. Sprowadzanie jej do banału, do kazusu "jestem zdrowy", tę dyskusję po prostu spłyca.
Ale ja tnę i wyrywam flaki w grach, a jestem normalny :roll:
stawiam że ma 16 lat i przeczytał jakiś art na o2 o tym że "GTA IV morduje we śnie" a teraz chce się wyżalić :tak:
a pierwszego posta podsumuje krótko: gdzie byli rodzice ?
Taikun już teraz wiem kto pisze ten głupi tekst na każdym forum : Gdzie byli rodzice ? :-D
a tak na poważnie to wszystko zależy od nas samych co mamy w głowie i tyle. Jak jesteś psychicznie chory to nie wolno ci nawet powąchać kapsla od browa bo ruszysz szukać dymu. Fakt faktem, że gry są mega brutalne i grają w nie coraz młodsi gracze, ale to wina rodziców, że nie kontrolują swoich dzieci.
Na grze jest napisane jak wół 18 + i wszystkie możliwe oznaczenia, ale to widać za mało. To jest problem. Grając w mega brutalne Gears Of War na multi ciągle słyszę jakieś poronione dzieci wyzywające i podniecające się tym brudem, ale faktycznie 3a zapytać :
GDZIE BYLI , A WŁAŚCIWIE GDZIE SĄ RODZICE ????
ostatni offtop dzisiejszego dnia:
a na dziś.tv to ja pisze "bruce willis rewelacyjnie wcielił się we wszystkich piratów z karaibów" :)
jak to gdzie sa rodzice? przygotowuja pozwy przeciwko producentom gier...
To, ze granie ksztaluje psyche to juz wiadomo od dawna. A to, ze w gry najczesciej graja osoby, ktore ich wogole nie powinny dotykac to juz inna rzecz.
Czyli co ... większość graczy psychicznie nie nadaje się do grania? Bym polemizował, ale IMO to totalne s**ie w banię. Gram dłuuuugo. I w czasie tego spotkałem wielu graczy z różnych środowisk. Ale o żadnym nie powiem, że gry albo skrzywiły mu psychikę, albo że dały mu głupie pomysły, albo wzmogły agresję. Raczej mają dobry wpływ (najlepszy to poprawa koncentracji u mego kolegi; śmiesznie brzmi, ale nie mógł utrzymać uwagi na jednej rzeczy co było dużym problemem w szkole, a gry to prostowały - to jest fakt). Zatem, strzeliłeś se w czoło kopytem Maka dając takie stwierdzenie ... no, chyba że ta większość to akurat wszyscy inni których nie znam XD
Czyli co ... większość graczy psychicznie nie nadaje się do grania? Bym polemizował, ale IMO to totalne s**ie w banię. Gram dłuuuugo. I w czasie tego spotkałem wielu graczy z różnych środowisk. Ale o żadnym nie powiem, że gry albo skrzywiły mu psychikę, albo że dały mu głupie pomysły, albo wzmogły agresję. Raczej mają dobry wpływ (najlepszy to poprawa koncentracji u mego kolegi; śmiesznie brzmi, ale nie mógł utrzymać uwagi na jednej rzeczy co było dużym problemem w szkole, a gry to prostowały - to jest fakt). Zatem, strzeliłeś se w czoło kopytem Maka dając takie stwierdzenie ... no, chyba że ta większość to akurat wszyscy inni których nie znam XD
Chodzilo mi akurat o konkretne kategorie wiekowe. Nie ukrywam, ze wiekszosc osob, ktore znam graly w GTA w wieku 8-12 lat i powiem szczerze, ze jak slyszalem komenty typu "zaj*b go", a chlop mowil to wrecz z ekscytacja w glosie to jednak moge miec male obawy, ze moze nie wszyscy, ale ktoremus moze naprawde kiedys odbic. Nagonka na gry wideo to naprawde ostatnia rzecz jaka jest teraz potrzebna.
Kurczę, ale akurat wiele osób z którymi grałem od dzieciaka znam i dziś (w sensie, utrzymuję kontakt). I grali w GTA, i ekscytowali się fatalami w serii MK, czy w Franko ... ale nawet te komentarze, to wszystko nie skrzywiło psychiki. Ani nie wygięło. Nagonka na gry IMO w dużej sprawie to kwestia ludzi którzy ich nie znają. Brak znajomości = strach i walka z nim na głupie sposoby. Pod ty względem nie rozwinęliśmy się za bardzo od kamienia łupanego. Do tego można dodać np. lobbystów. Niby brzmi jak spisek, ale zobaczcie ile rynku innym mediom gry zabierają? I wszelakie nawiedzone bandy, dla których gry są łatwym celem, bo nikt uznany ich nie broni. I mało jest badań naukowych na wpływ gier, to można se gadać. Stąd uważam, że i gracze powinni przemawiać. Nasz głos też może być słyszalny. Też możemy się przebić do szerokich mediów. Może dyskusję zacząć - w końcu do tego by się zaczęła, musi być jakiś pierwszy krok. Nawet taki, jak kolejny felieton.
A ja się odniosę na moment do tekstu wprowadzającego. A konkretnie do polemiki z pracami naukowymi. Lub (niestety, czasem mam takie wrażenie) pseudonaukowymi. To, że piszący artykuł jest doktorem psychologii, a komentujący go - nastolatkiem, nie świadczy jeszcze o racji tego pierwszego. Zgadzam się że gry, podobnie jak mnóstwo innych rzeczy, mają wpływ na psychikę. Ale jednoznacznie negatywne artykuły (a takie przeważają) o grach są podobnie bogate w argumenty, jak riposty oburzonych graczy. Sam fakt, że są brutalne (fakt, często są) i ociekają seksem (ha ha) ma świadczyć o tym, że są niebezpieczne. Podanie przykładu ze Stanów z roku XYZ, gdy nastolatek zamordował V osób, a wcześniej grał w GTA jest porównywalne z argumentem "grałem w MK i jestem zdrowy".
O, dokładnie to co napisał Uuk. Trzeba odróżniać prasę od tekstów naukowych. Dajcie badania, nie wybiórcze statystyki. A to że ktoś zabił, bo grał to w 90% polecenia adwokatów na linię obrony. Bo "każdy wie że gry mają zły wpływ na psychikę" i tak idzie proces. To jest fakt.
Ociekanie gier seksem pominę długim milczeniem. Weźmy DOWOLNY film sensacyjny i grę dowolnego gatunku ... film bez cycka to nie film. Gra z piersiami to God of War XD
A ja się odniosę na moment do tekstu wprowadzającego. A konkretnie do polemiki z pracami naukowymi. Lub (niestety, czasem mam takie wrażenie) pseudonaukowymi. To, że piszący artykuł jest doktorem psychologii, a komentujący go - nastolatkiem, nie świadczy jeszcze o racji tego pierwszego. Zgadzam się że gry, podobnie jak mnóstwo innych rzeczy, mają wpływ na psychikę. Ale jednoznacznie negatywne artykuły (a takie przeważają) o grach są podobnie bogate w argumenty, jak riposty oburzonych graczy.
po pierwsze - gdzie te "jednoznacznie negatywne" artykuły, które przeważają? w pracach naukowych? toż przecie co drugie Neo/PSXE znajduje się wzmianki o jakichś książkach / pracach POWAŻNIE traktujących temat. co chwila przychodzi informacja o tym jak to według badań gry rozwijają tamto czy owamto. ba, nawet redaktorzy pisują na ten temat prace magisterskie!
tymczasem gracze chcą czuć syndrom zaszczutego stada. w ten sposób oczywiście łatwiej zbudować własną tożsamość, tyle że to walka z wrogiem wyimaginowanym.
a przynajmniej żenującym - bo polemika z TVTRWAM i Przyjaciółką może i nastolatka cieszy, ale tak jak napisałem, dyskusję mocno spłyca.
dwa - budowanie takiego oto obrazu świata, że nastolatkowi wolno kontestować dowolne poglądy z którymi się nie zgadza, prowadzi do nikąd - do konfliktu pokoleń, utraty więzi, niezrozumienia. i za chwilę okazuje się, że rewolucja kontestacji zjada własne dzieci, bo te kontestują w końcu i samą rewolucję.
nie chodzi mi o to, zeby łykać świat takim jaki jest, ale żeby, na Boga, nie kontestować go w każdym wymiarze, który nam nie odpowiada.
czy każdy naukowiec to "głupiec", "pseudonaukowiec"? no, chyba nie. a subtelniej - czy każdy naukowiec, który głosi tezy naukowe niezgodne z moim przekonaniem to "pseudonaukowiec"?
nie czujesz że to droga do nikąd?
Sam fakt, że są brutalne (fakt, często są) i ociekają seksem (ha ha) ma świadczyć o tym, że są niebezpieczne.
bo są, w rękach nieodpowiedniego odbiorcy.
niestety, współczesna cywilizacja zachodnia już dawno przekroczyła granice między wolnością, a samowolą. wolność jako wartość nadrzędna nie ma sensu przy braku odpowiedzialności, a o tej niestety nasza cywlizacja zapomina. najprostsze wytłumaczenia - jakimi Wy nastolatkowie lubicie się posługiwać, niestety często są manowcami.
A gdzie są rodzice? - podajecie to jako ważny argument. A to, niestety, nie jest takie proste. Są rodzice i rodzice. Gdyby to rodzice byli jedynymi ludźmi mającymi wpływ na dzieci, to sprawa byłaby prosta. Niestety, jest jeszcze presja otoczenia, rówieśnicy, media, osoby trzecie - cała masa debili i deprawantów, którzy wtrącają się w wychowanie gdzie chcą i jak chcą i w żaden sposób nie poczuwają się do odpowiedzialności (formalnie to nawet byłoby bez sensu). Tak czy siak - rodzic nie jest w stanie upilnować swojego dziecka w każdym możliwym zakresie i od tego jest społeczeństwo, żeby wyznaczać pewne normy, których przestrzeganie jest jakośtam skodyfikowane i jego przestrzeganie jest jakośtam regulowane.
Niestety, działa to słabo. Liczba różnych możliwych złych rzeczy jakie czychają na dziecko jest olbrzymia, a gry są tylko jednym z elementów. To nie znaczy, ze nie wolno o grach dyskutować, bo są inne złe rzeczy. Nie, wykręcanie się tym, że jest przemoc w filmach, nie zmienia faktu że w grach też jest. I należy mówić o wszystkim po trochu, tyle że gadanie o wszystkim jest gadaniem o niczym - dlatego czasem dyskusja dotyczy gier, a czasem filmów (z resztą z filmami jest inaczej - główne z powodu dużo większej świadomości tego czym jest to medium. zapominanie o tym też spłyca dyskusję!).
dlatego mówię "stop!" chcę dyskusji poważnych, zwłaszcza wtedy, kiedy z argumentacją objawia się jedna ze stron dyskusji. w przeciwnym razie - tak jak napisałeś - jest to równie żałosne, jak zapluci starcy, łajający gry jako całe zło tego świata.
Obawiam się, że mogę nie być najlepszą osobą do prowadzenia tej dyskusji bo, jak sam zauważyłeś, jestem stroną konfliktu (staram się o obiektywizm, ale to niełatwe), ale spróbuję. Tak więc po kolei:
Mówienie o naukowcach, pseudonaukowcach itp. jest z mojej strony pewnym uproszczeniem. Z drugiej strony nie oszukujmy się - większość dostępnych w gazetach, TV itp. prac na temat negatywnego (i pozytywnego) wpływu gier to nie porządne prace uznanych naukowców. Polemika z Przyjaciółką i TV Trwam nie przynosi chluby, ale kto inny pisze na temat gier? Dobra, niedawno był artykuł o grach muzycznych w GW. I co? "Zdaniem naukowców z blablabla gry muzyczne pozytywnie wpływają na blablabla". I tyle. To mniej więcej ten sam typ artykułów, co "tuńczyk jest zdrowy, jedzcie tuńczyka - piszą naukowcy" i "uwaga na rakotwórczego tuńczyka! - ostrzega Instytut Tuńczykologii Stosowanej". Jak mawiają: "ani dzień dobry, ani do widzenia, ani ch.j ci w d.pę".
Nie wiem, czy gracze chcą czuć syndrom "zaszczutego stada". Rozumiem natomiast złość którą wzbudza kompletna nieznajomość faktów wśród piszących artykuły do wspomnianych wyżej mediów. Naturalnym odruchem jest (niestety), że jeżeli ktoś kompletnie się nie znający pisze o grach w samych superlatywach i pseudonaukowym językiem, nie chcemy z nim polemizować. Dlatego dostaje się Przyjaciółce i TVT. Irytujące jest, że potem mama/babcia przychodzi z utrwalonym obrazem gier, w końcu wspomniane wyżej media są (czasem) autorytetem. Ale zgadzam się - polemika nie ma sensu. Głównie dlatego, że jest nieskuteczna.
Nastolatkowie i kontestowanie poglądów. Hmm. To jest chyba kwestia światopoglądu. Wygląda na to, że jestem bardziej liberalny (nie mówię że to dobrze albo źle) i wydaje mi się, że człowiek ma prawo nie zgadzać się z poglądami innych. Nawet dorosłych, profesorów czy księży. Nie chodzi o "kontestację" w stylu "Panie profesorze, Pańskie poglądy ssą i są do dupy bo tak". Niemniej jednak pewna forma buntu jest potrzebna w kształtowaniu się charakteru, nawet jeżeli niekoniecznie racja jest po naszej stronie. Jeżeli nie jest - niech nas przekonają argumentami. Jeżeli nie dajemy się przekonać, to albo argumenty są złe, albo jesteśmy niedojrzali. Poza tym nie mówimy tu o dowolnym kontestowaniu świata, tylko niezgodzie na wprowadzaniu ludzi w błąd (przez niektórych zóyh ludzi).
Aha, nie przesadzałbym z tym złym wpływem gier/telewizji/książek na dzieci i młodzież. Najbardziej nieprzyzwoite treści (niech będzie - Manhunt, pornografia itp.) są na tyle daleko od zasięgu ich ciekawskich umysłów, na ile to możliwe przy obecnym systemie (można jeszcze zupełnie zakazać). Wszystko pozostałe zdaje się nie mieć specjalnego wpływu. Śmiem twierdzić, że dużo (ale to naprawdę DUUUUŻO) ważniejsze jest tu rodzina (z patologiami lub bez), szkoła (j.w.), znajomi - społeczeństwo po prostu (wybaczcie ogólnik).
Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, ale trudno.
edit: Trudno będzie o poważne dyskusje, bo mało kogo poza graczami one interesują. Do wyników badań naukowych dostępu nie mamy, wielkich znawców tematu też raczej nie ma (w każdym razie nie ma w naszym zasięgu)... Dlatego musimy wystarczyć my - niestety, nieobiektywni i często formułujący twierdzenia na czuja.
Ale można porównać sytuację, baaaaaaardzo zaokrąglając, do inkwizycji i czasów średniowiecza. Wtedy też argument "she is witch!" wystarczał na to, by zdobyć serca i poparcie tłumów, wioski, miasta ... czyli społeczności. Wskazując wszelaką winę skrzywienia psychiki na coś mało znanego, ale dostrzegalnego w społeczeństwie mamy prawie identyczny populizm. Obawiam się, że ludzie nawet nie chcą znać prawdy. Tak mają gry aka wiedźmy - zło w czystej formie, na które można zrzucić wszelkie niepoprawne i skrzywione zachowania dzieci i młodzieży. I patologie. A Ci sprytniejsi, którzy znają prawdę? Są jak inkwizycja - znają prawdę i dlatego wiedzą, że lepiej nie burzyć mitów. Tak i adwokaci mają dostęp do wielu sztuczek i dziennikarze do poczytnych artykułów ...
W przeciwieństwie do średniowiecza akurat teraz dostęp do informacji jest wolny. Każdy może usiąść do internetu, lub poprosić kogoś o pomoc, i znaleźć wiele różnych poglądów na jedną sprawę. I wypracować własne zdanie (wolność panowie i panie). Także z grami. Ale czy zechcą dopuścić taką myśl o grach?
w rekach kretyna KAZDA rzecz moze byc mordercza, nawet kartka z drukarki (jest ostra, gardlo mozesz poderznac)... argument z realistycznoscia do mnie nie trafia poniewaz kazda ZDROWA osoba potrafi odroznic fikcje od rzeczywistosci, nastolatki rowniez :) nad malymi dziecmi, ktore tego nie trafia rodzice sprawuja calkowita kontrole przeciez
Dobra, niedawno był artykuł o grach muzycznych w GW. I co? "Zdaniem naukowców z blablabla gry muzyczne pozytywnie wpływają na blablabla".
to jest właśnie to o czym mówię. dyskutowanie z artykułami prasowymi pisanymi przez dyletantów, którzy NIE ROZUMIEJĄ tych artykułów naukowych, które przeczytali! czytałeś kiedykolwiek taki artykuł naukowy? niestety, poziom artykułow naukowych jest zbyt wysoki, żeby można było je sensownie lapidarnie streścić. i potem pismak, gdzieś posłyszy, sam nie czyta, ale Ci streszcza "gry pozytywnie wpływają ...".
myślisz że artykuł naukowy był tak lapidarny? tak prymitywny?
a jeśli nie, to po co demaskować i dyskutować z popłuczynami po faktycznych artykułach?
to tak, jakby polemizować ze streszczeniem jakiejś książki, napisanym przez kogoś kto tej książki nie zrozumiał.
Rozumiem natomiast złość którą wzbudza kompletna nieznajomość faktów wśród piszących artykuły do wspomnianych wyżej mediów.
to do niczego nie prowadzi, bowiem język jakiego używa się w prasie "growej" jako żywo przypomina tamten, tylko że tak powiem "od drugiej strony tematu". danie babci do poczytania dowolnej polemiki ze strony sympatyków gier prawdopodobnie tylko utwierdziłoby ją w przekonaniu, że ma rację myśląc o tym wszystkim jak o czarcim spisku.
potrzebna w kształtowaniu się charakteru, nawet jeżeli niekoniecznie racja jest po naszej stronie. Jeżeli nie jest - niech nas przekonają argumentami. Jeżeli nie dajemy się przekonać, to albo argumenty są złe, albo jesteśmy niedojrzali.
niestety, nie tylko. są przecież sprawy o charakterze światopoglądowym, które z gruntu nie są rozstrzygalne przy użyciu żadnej argumentacji. oczekiwanie nastolatka, że potrafię argumentami go przekonać jak to jest martwić się o własne małe dzieci, z natury musi trafić w pustkę niezrozumienia.
wiem, bo sam z czasem widzę jak światopogląd kształtowany jest przez Twoje "jest".
Śmiem twierdzić, że dużo (ale to naprawdę DUUUUŻO) ważniejsze jest tu rodzina (z patologiami lub bez), szkoła (j.w.), znajomi - społeczeństwo po prostu (wybaczcie ogólnik).
ja też nie przesadzałbym z tym złym wpływem, ale też nie bagatelizowałbym sprawy. nie ma czegoś takiego, że jak jesteś "dorosły", to Ci wszystko wolno - moim zdaniem wpływ gier na psychikę jest dużo większy niż się wydaje i że brak oczywistych, skrajnych objawów ("nie zabijam w realu!") nie świadczy o tym, że nic złego się nie dzieje. wódę też możesz ładować przez długi czas coraz mocniej i wskazanie wyraźniej granicy między piciem z umiarem a piciem nałogowym jest praktycznie niemożliwe jeśli zmiana zachodzi stopniowo.
dlatego uważam, że jeśli ktoś lubi na przykład pograć sobie w Gears of War, czy Silent Hill, to gdzieś tam po granicy między normalnością a nienormalnością, sobie chadza.
krok po kroku.
Do wyników badań naukowych dostępu nie mamy
mamy, w tej chwili większość prac naukowych jest dostępnych w sieci. jedyne czego nie mamy to ochoty, żeby do nich dotrzeć i się z nimi zmierzyć. znacznie łatwiej jest mierzyć się z Przyjaciółką i TV Trwam ;)
No dobra, mamy dostęp do wyników badań. Ale, jak sam wspomniałeś, nie jesteśmy w stanie ich odczytać (chociaż moja ambicja właśnie została podrażniona obcęgami po bombkach).
Światopogląd każdy ma prawo mieć swój i w pewnym momencie starać się kształtować go samemu (a właściwie "samemu", bo przecież to i tak przyswajanie zdania innych, tylko że selektywne). Nie chodzi o to, żeby 10-latkowi na wszystko pozwalać. Ale dorosnąć kiedyś by należało, wyrobić swoje zdanie itp. A wtedy chcąc nie chcąc musimy się z kimś nie zgodzić, a z kimś innym tak.
Dopóki "źli przeciwnicy gier" nie wytoczą ciężkich, naukowych armat, także i gracze pewnie tego nie zrobią. W tej chwili głównym zóem z którym "polemizujący gracze" starają się walczyć, są pseudonaukowe wypociny. Odpowiedzi też raczej nie są godne Nobla, ale trudno tego oczekiwać.
a jeśli nie, to po co demaskować i dyskutować z popłuczynami po faktycznych artykułach?
Ażeby nie wprowadzały ludzi w błąd.
dlatego uważam, że jeśli ktoś lubi na przykład pograć sobie w Gears of War, czy Silent Hill, to gdzieś tam po granicy między normalnością a nienormalnością, sobie chadza.
Dość ryzykowne, ale to Twoje zdanie. Ja się z nim nie zgadzam, ale żaden z nas nie ma rzetelnych argumentów, więc pewnie się wzajemnie nie przekonamy.
Co powiecie na mój przypadek? Trzynastolatek, który nagrał się sporo w takiego kiczowatego Manhunta i zajebistego GoW. I co, moi rodzice są nienormalni? Na myśl o ee, zabiciu kogoś mam ciary.
EDIT: Kurde, dalej się nie mogę przyzwyczaić, że już CZTERNAstolatek ;D.
W twoim wieku tez grałem w takie gry, ale... Gdybym był z twojej rodziny zabrnił bym ci w to grac. Sorry, że tak mowie, ale z perspektywy czasy widze, że to nienoramlne. Jako 12.13 latek sam wymiatałem w MK czy Tenchu 2 i nie załuje, ale jednak teraz bym sobie na to nie pozwolił xD
Podobnie
ale i teraz bym sobie pozwolił. Jakoś miałem zawsze rozeznanie rzeczywistość-wirtualny świat. I agresywności z gier nie łapałem o_O
ja nadal sobie pozwalam grać w takie gry, chociaż pełnoletni nie jestem... Ale jakoś nie przenoszę agresji z gier na świat rzeczywisty, wręcz przeciwnie - w "realu" jestem spokojni i raczej unikam konfliktów :p
ja nadal sobie pozwalam grać w takie gry, chociaż pełnoletni nie jestem... Ale jakoś nie przenoszę agresji z gier na świat rzeczywisty, wręcz przeciwnie - w "realu" jestem spokojni i raczej unikam konfliktów :p
Dokładnie. Wyrżnąłem masę zjebów w grach a w realu nie szukam zaczepki, jestem spokojny (w sensie jeśli chodzi o bitkę czy coś, bo ogólnie to wiecie, energiczny jestem ^^), nie jestem jakoś do nikogo wrogo nastawiony. Mogę mówić, że gry nic we mnie nie zmieniają choć i tak wiem, że to nie jest prawdą. Gry idą na psychę, to wiadomo, ale jakoś.. nigdy nikt nie zauważył u mnie przejawów agresji czy dziwnego zachowania. Myślę, że w przyszłości z synem nagram się sporo ;). Bo sam na swoim przykładzie widzę, że nie każdy gościu, który ma czternaście lat i gra w gry bardziej hardkorowe jakiś nienormalny. A tak w ogóle to tyle debili chodzi do mojej szkoły, którzy tak po prostu podejdą do kogoś i go zleją a ich poziom intelektualny równa się z zerem, że wiecie.. Ja jakoś nie gadam w sposób "no co, kur*a, wyjdziesz na solo tu czy idziemy wpizdu gdzie pani się nie lampi?" (tekst z życia wzięty).
Jasne, że jestes normalny. Jak napisałem sam w twoim wieku grałem w brutalne gry, ale sam zobaczysz, że za kilka raz uznasz, że to za maly wiek na tego typu produkcje ;)
mamy, w tej chwili większość prac naukowych jest dostępnych w sieci. jedyne czego nie mamy to ochoty, żeby do nich dotrzeć i się z nimi zmierzyć. znacznie łatwiej jest mierzyć się z Przyjaciółką i TV Trwam ;)
A ja się zapytam inaczej, czy jest w ogóle sens 'się mierzyć' z tymi pracami i zaprzepaszczać swój cenny czas? :) Przecież nie zakażesz dzieciom i niepełnoletniej młodzieży grać w brutalne gry, a redaktorom o nich pisać. Dodam, że to by jeszcze bardziej skłoniło dzieci do sięgania po te produkty. Poza tym robisz z igły widły, sam w młodości zagrywałem się w Unreala i Queja, a ulubionym moim zajęciem było bezczeszczenie zwłok zfragowanych osób :] I co, Ci którzy mnie znają raczej nie widzą we mnie zła wcielonego i nie boją się, że ich za.. pobiję po pijaku. Ja sam jestem wielce pogodnym i niekonfliktowym człowiekiem :) I tak ma 90% społeczności graczy, a że trafiają się rodzynki, które dostają zajoba, to normalne w tak licznej grupie ludzi. Dodam tylko, że obecnie procent młodych ludzi leczących się w psychiatrykach diametralnie wzrósł, ale imo nie możemy za to winić gier. One raczej rozładowują napięcie niż je kumulują. Zaraz za kontrargument podasz filmiki z yt z szalejącymi nastolatkami - oki, rozwalają klawierkę, walą z piąchy w tv, ale wystarczy że odejdą od ekranu i.. pójdą zmęczeni spać :] Tak więc, napisz lapidarnie (widzę, że lubisz to określenie) o co Ci właściwie chodzi, bo jak do tej pory nie widzę sensu w Twoich działaniach :)
Jasne, że jestes normalny. Jak napisałem sam w twoim wieku grałem w brutalne gry, ale sam zobaczysz, że za kilka raz uznasz, że to za maly wiek na tego typu produkcje ;)
Czyli, że Ty uznałeś, że tego typu tytuły były dla Ciebie nieodpowiednie. Ale co z tego, że tak stwierdziłeś? Czy poza samym faktem, że grałeś w nieodpowiednie gry, jest jeszcze coś? Chodzi mi o to, że racja, można przyznać, że grało się w nieodpowiednie gry, ale w jaki sposób ci one zaszkodziły niby?
Nie zaszkodziły w żaden sposob. Nawet teraz gdybym miał te 13 lat i tak bym dalej grał w takie gry, ale swemu dziecku juz bym nie pozwolił :P Czasami lepiej, że rodzice sie grami nie interesują :lol:
W twoim wieku tez grałem w takie gry, ale... Gdybym był z twojej rodziny zabrnił bym ci w to grac. Sorry, że tak mowie, ale z perspektywy czasy widze, że to nienoramlne. Jako 12.13 latek sam wymiatałem w MK czy Tenchu 2 i nie załuje, ale jednak teraz bym sobie na to nie pozwolił xD
Nie zaszkodziły w żaden sposob. Nawet teraz gdybym miał te 13 lat i tak bym dalej grał w takie gry, ale swemu dziecku juz bym nie pozwolił :P Czasami lepiej, że rodzice sie grami nie interesują :lol:
Sorki, ale ja w takim zachowaniu w ogóle nie widzę żadnej logiki. :nie:
To wpadłem :oops: Wiec tak:
- gdybym dzisiaj miał 13 dalej bym gral w tego typu gry i bylo by fajnie
- ale gdybym miał taką świadomośc jak teraz to takiemu dziecku już nie pozwoliłbym grac.
Czyli jako dziecko tak, ale dziecku już nie :P
Zmieniam nazwę, by zgodnie z regulaminem odpowiadała treści tematu ;)
a ja oranjefana rozumiem i to bardzo dobrze :p Jak tak myślę, że tak za kilka (naście) lat moje dziecko miałoby grać np. w Gears of War 6 to w życiu, bym mu na to nie pozwolił :p Ale jakby teraz wyszło GoW6 to z chęcią bym zagrał :p
Tylko jest jeden problem z dzisiejszymi dzieciakami - gracze starszej daty grający np. w Mortal Kombat, Resident Evil czy cokolwiek innego mieli utrudnione zadanie, bo musieli działać wyobraźnią - wiadomo, starsza grafika itd. Dzisiejszy małolat ma podaną na tacy grafikę w HD, dźwięk w 5.1 i różne bajery, które pozwalają na odpuszczenie sobie korzystania z wyobraźni, bo przecież wszystko widać. Wyobraźcie sobie dziesięciolatka grającego w Resident Evil - przestraszy się, ale będzie widział, że to jest tylko gra, a postacie na ekranie są zmyślone. A jak się dorwie do takiego Dead Space to mu to poryje głowę w jakimś tam stopniu. W końcu wszystko jest takie ładne, że prawie realistyczne...
...bo ja wiem...? :|
No niestety, ale tak może być. Czuję się jak jakiś Jack Thompson czy inny ćwok, ale niestety sam zauważyłem takie sytuacje wśród dzieciaków. Co najfajniejsze, nawet gdy mówiłem rodzicom "ale chyba Gears of War to dla młodego trochę za brutalna gra...", to oni na to "e tam, niech gra, przynajmniej spokój jest". Ignorancja, nic innego. Sam małemu odinstalowałem grę.
No dobra, rodzice są albo wygodni, albo po prostu ignorantami, z tym się zgadzam.
Chodzi mi o tę kwestie wyobraźni.
To, że coś jest bardziej realne wcale nie znaczy, że straszy bardziej od tego, co sobie wyobrażamy.
Teraz debilny przykład:
dzieckiem będąc uwielbiałam oglądać bajki Hannah- Barbery, wiecie, te wydawane przez Polskie Nagrania, na VHSach. I były tam oczywiście odcinki Scooby Doo. Był jeden, który lubiłam oglądać, bo był taki przygodowy i straszny, o Diabelskim Niedźwiedziu w ruinach indiańskiego miasta (BTW- oni mieli miasta?). I kiedy go oglądałam było ok, bawiłam się świetnie, taka intryga i w ogóle. Ale jak potem szłam przez długi korytarz do łazienki (tak mieliśmy w starym domu: gości zawsze trzeba było zaprowadzać do toalety i nie raz odprowadzać, bo sie gubili _^_ ) wyobraźnia dziecka działała na wysokich obrotach i przyspieszałam kroku, bo bałam się, że zaraz wyskoczy na mnie rzeczony Diabelski Niedźwiedź z tymi świecącymi oczami i potwornym rykiem i zdzieli tą wyposażoną w ostre pazury łapą.
Głupie, nie? Ale wyobraźnia potrafiła mnie straszyć do tego stopnia, że musiałam przestać oglądać ten odcinek; po prostu go przewijałam, kiedy się zaczynał. Co świadczy o tym, że wiedziałam, że to tylko bajka na kasecie, bo przecież mogę ją przewinąć i nie oglądać. A mimo to bałam się iśc przez ten cholerny korytarz, bo wyobrażałam sobie niestworzone rzeczy.
Dlatego myślę, że to, czy coś wygląda bardziej realnie, czy mniej, dla dziecka nie ma większego znaczenia. Ono ma wyobraźnię, taką czy inną i może sobie wkręcać wszystko- od kucyków pony przez Diabelskiego Niedźwiedzia po zombiaki w horrorach, w które gra.
Troszkę źle mnie zrozumiałaś, toteż sam dam debilny przykład. Tutaj Twoja wyobraźnia pracowała po seansie ze Scoobym, i fajnie. Ale grając w pierwszego RE z PSXa musiałaś sobie w głowie dopowiadać, że te czerwone kropki na bluzie tego zdechlaka to krew, a te kilka czarnyc pikseli to pistolet, którym trza go ukatrupić. Owszem, po wyłączeniu konsoli również można było się wystrachać, bo coś tam przypominało Ci to z gry. W dobie dzisiejszych gier wyobraźnia jest niemal praktycznie wyłączana przez dzieciaki w trakcie rozrywki - czy to film, czy gra, czy cokolwiek innego. One chcą mieć wszystko na tacy, a coraz lepsza grafika spełnia ten cel. Widzą krew, widzą urywane kończyny, widzą to, co twórcy chcieli przekazać DOROSŁEMU odbiorcy. A taki łepek nagra się w co brutalniejszy horror i na pewno w jakiś sposób zapamięta z niego co brutalniejsze akcje. Dlatego wśród młodzieży taką popularnością cieszą się wszystkie horrory, które są "obrzydliwe" - "widziałeś film XYZ?" "No proste, najlepsza akcja to jak jej głowę odcinał!" - ile to ja takich tekstów w gimnazjum się nasłuchałem, to już nawet nie chce mi się liczyć.
To było pueblo Lady :P Pamiętam odcinek, pamiętam :D
a ja sie zgadzamz LL. Grając w takiego RE dziecko nie musi sobie wyobrazać , bo ono tą krew widzi. Przynajmniej u mnie tak było. Jak gralemw Dino Crisis to przy początku leży ciało rozgryzione na poł. I ja autentycznie widziałem je, mimo iż bylo to kilka pikseli. Dorosly czlowiek pewnie od razu by zauważył piksele zamiast ciała, ale dla dziecka to bez rożnicy jaka jest grafika. Tak sądze ;)
Dziękuję oranjen :)
Ale grając w pierwszego RE z PSXa musiałaś sobie w głowie dopowiadać, że te czerwone kropki na bluzie tego zdechlaka to krew, a te kilka czarnyc pikseli to pistolet, którym trza go ukatrupić.
Jeśli wkręcasz się w grę nic nie musisz sobie dopowiadać. Odpaliłam niedawno FFV, kwas i oldschool, kretyńskie dialogi w stylu "Musimy uratować kryształy a tym samym świat!" "Zgadza się! Musimy to zrobic dla świata!", ale chociaż Boko (chocobo głównego bohatera) kręcił kuprem na lewo i prawo, co miało oznaczać, że biegnie w szaleńczym tempie, po prostu widziałam w glowie wypaśnej jakości scenę wyanimowaną dynamicznie i na miarę czasów dzisiejszych, co by nie powiedzieć przyszłych. I nie musiałam sobie dopowiadać: "Aha, on biegnie, fajnie to oddali tymi kilkoma pikselami, niezłe". Ja to po prostu widzialam, tak jak pisze oranje. Pieprzyć, czy to pikseloza, czy fotorealizm- wyobraźnia i wspomnienie działają zawsze i tak samo jak mogą zachwycić, tak samo mogą przerazić, szczególnie dziecko, czy osobę podatna na bodźce.
Dobra, to teraz niech ktoś mi wyjaśni różnicę między tym tematem, a starym o wpływie gier na zachowanie gracza, bo w poście wprowadzającym zgubiłam się pomimo, że czytałam go kilka razy (a może właśnie dlatego?), późniejsze posty to trochę wolna amerykanka chyba była, a teraz gadamy o tym, czy i jak działają na nas i dzieciaki gry :)
Teoretycznie tak.
A zaczęło się od dyskusji, czy w zasadzie taka dyskusja jest potrzebna i czy my, jako strona, powinniśmy taką dyskusję (a w zasadzie monologi) prowadzić.
A zaczęło się od dyskusji, czy w zasadzie taka dyskusja jest potrzebna i czy my, jako strona, powinniśmy taką dyskusję (a w zasadzie monologi) prowadzić.
otóż to, to jest właśnie kwintesencja mojego zawiązania tematu - czy gracze jako PODMIOT dyskusji powinni w tej dyskusji uczestniczyć? moim zdaniem nie, a przynajmniej nie w tak prymitywny sposób, jaki opisałem, ograniczając się do powierzchownej analizy własnych przypadków.
zapluty i zasikany żul pod sklepem też zarzekałby się, że on kontroluje swoje picie i choć przykład jest skrajny, a analogia dość odległa, to ilustruje oczywistą tezę, wedle której obserwator zewnętrzny widzi problem zupełnie inaczej, kierując się argumentacją bezstronną (pomijam równie debilne wypowiedzi potępiające gry, pochodzące od ludzi, którzy nigdy nie grali).
- ale gdybym miał taką świadomośc jak teraz to takiemu dziecku już nie pozwoliłbym grac.
i to nawet łatwo powiedzieć dlaczego tak jest, dlaczego wielu z nas mogąc cofnąć czas chciałoby wiele rzeczy opóźnić w czasie.
chodzi o to, że zbyt wczesny kontakt ze "złą" stroną rzeczywistości po prostu nas z czegoś ODZIERA, coś nam zabiera, bezpowrotnie. i niejednokrotnie potem tego żałujemy.
jak byłem w podstawówce (może w czwartej czy piątej klasie?), to ktoś przyniósł do szkoły bardzo brutalne zagraniczne czasopismo pornograficzne, które w czasie przerw wszyscy z zapałem studiowali (dziewczęta też). nie wiem czy jestem z tego powodu mniej normalny niż byłbym bez tego wydarzenia, ale na pewno to było coś co w jakiś sposób skrzywiło mój odbiór rzeczywistości.
podstępność gier polega na tym (już to gdzieś mówiłem), że to jest medium nowe, niezbyt jeszcze utrwalone w świadomości społecznej, co często prowadzi do lekceważenia przez dorosłych jego złego wpływu na dzieci. dopiero pokolenie, które samo grało w dzieciństwie, a które teraz ma własne dzieci, może będzie potrafiło sobie z tym poradzić.
oby tak było - bo jak czytam tu i tam jak to ktoś chełpi się jak to ze swoim sześcioletnim małym kuzynem grywa w Gears of War, a ulubioną rozrywką małego są krwawe fatality w Mortal Kombat, to w zasadzie słów mi brak, żeby to właściwie ocenić.
bardzo duży błąd popełniają Ci, którzy w tym miejscu dyskusji czują pokusę powiedzenia "ale przecież przemoc jest składnikiem naszej rzeczywistości i należy się z nią oswajać" - otóż NIE, z przemocą nie należy się oswajać, a już na pewno nie oswajać naszych dzieci, które należy przed przemocą chronić za wszelką cenę.
"ale w średniowieczu też ludzie się mordowali i nawet zabierali dzieci na publiczne egzekucje" - też czasem słyszę taki argument. błąd! ludzie nie zabierali dzieci na egzekucje DLA ROZRYWKI - jeśli juz to miało to wymiar edukacyjny (uświadamianie dotkliwości i nieuchronności kary) i sam też zastanowiłbym się czy nie zabierać powiedzmy 10 latka na publiczną chłostę złodzieja czy oszusta. w niektórych grach natomiast przemoc, morderstwa, oszustwa mają wymiar ROZRYWKI i to jest właśnie przerażające odwrócenie proporcji - właśnie powrót do jakiegoś średniowiecza umysłu w jego jakiejś najgorszym, spaczonym wymiarze.
uważam więc, że sprzeciwianie się istnieniu gier brutalnych, w których brutalność jest elementem rozrywki, jest tak samo potrzebne jak sprzeciwianie się tego rodzaju filmom, książkom czy dowolnym innym wytworom sztuki szeroko rozumianej. z tych samych powodów głupotą jest podważanie gier jako takich w całości tego medium, tak samo jak nikt nie podważa sensu kina czy literatury w ogóle.
a argumenty rodzaju "brutalne gry to rozrywka dla dorosłych" do mnie nie trafiają - jeśli komuś sprawia przyjemność granie w brutalne gry czy oglądanie brutalnych filmów, to chyba powinien mocno się nad sobą zastanowić. nie można udawać DYCHOTOMII umysłu - uwielbiam brutalne gry, ale w życiu jestem normalny - bo przecie umysł mam jeden i pogodzić w nim takich dwóch sprzeczności się nie da, chyba ze ktoś ma rozdwojenie jaźni albo schozofrenię. czy mógłbym kochać swoje dzieci, a równocześnie katować swojego kota czy psa? pewnie mógłbym, ale każdy z boku powiedziałby że jestem chory psychicznie. czy mogę udawać przed sobą, że jestem normalny i równocześnie ubielbiać Gears of War czy jakąkolwiek inną grę, w której normalność postawiona jest na głowie?
w zajawce Mad World z przedostatniego Neo pada ciekawe sformułowanie "zaspokoić mrocznego pasażera". a jeśli w ten sposób ja go nie zaspakajam tylko hoduję?
z patologiami, wykrzywieniami rzeczywistości należy więc walczyć, nie tylko jeśli chodzi o gry, ale o cokolwiek. nie jestem przeciw futbolowi, tylko przeciw głupiemu kibolstwu. nie jestem przeciwko alkoholowi, tylko przeciw pijaństwu. uwielbiam dobre kino, ale jestem przeciwny głupim, brutalnym filmom, stanowiącym pożywkę dla dewiantów. itd. itp.
w zajawce Mad World z przedostatniego Neo pada ciekawe sformułowanie "zaspokoić mrocznego pasażera". a jeśli w ten sposób ja go nie zaspakajam tylko hoduję?
to idź do psychiatry i daj reszcie spokój, proste prawda ?
to idź do psychiatry i daj reszcie spokój, proste prawda ?
jeśli tylko tyle z tego zrozumiałeś, to niepotrzebnie zabierasz głos.
z patologiami, wykrzywieniami rzeczywistości należy więc walczyć, nie tylko jeśli chodzi o gry, ale o cokolwiek.
Je trzeba leczyć, nie z nimi walczyć.
Nie. Dla mnie po prostu cały ten temat jest przezabawny. Nigdy nie spotkałem nikogo, kto przez gry byłby agresywny, nigdy nikt naukowo nie potwierdził również że gry stały się przyczyną morderstwa i nie interesują mnie tutaj idioci, którzy zabili taksówkarza, a ich rodzice by zwalić na kogoś winę, obwiniają gry. Zresztą nie wiem jak mam traktować twoje posty po
uwielbiam dobre kino, ale jestem przeciwny głupim, brutalnym filmom, stanowiącym pożywkę dla dewiantów. itd. itp.
czyli jeśli Pascja, Scarface czy całą tona innych filmów jest brutalna to stanowi pożywkę dla dewiantów ? no to niech mnie zamkną bo chyba kogoś zabije !!!!! :twisted: :twisted: :twisted: :twisted:
:roll:
Nie. Dla mnie po prostu cały ten temat jest przezabawny. Nigdy nie spotkałem nikogo, kto przez gry byłby agresywny, nigdy nikt naukowo nie potwierdził również że gry stały się przyczyną morderstwa i nie interesują mnie tutaj idioci, którzy zabili taksówkarza, a ich rodzice by zwalić na kogoś winę, obwiniają gry.
... a świat jest jednym wielkim rajem, w którym rzeczona agresja nie występuje.
jeśli jakiś debil obwina za coś gry, a Ty poczuwasz się do dyskusji z nim, to ja to właśnie skrytykowałem i po to założyłem ten temat. ale Ty znowu swoje, dyskutujesz z poglądami, z którymi dyskutować nie warto.
wydaje mi się, że po prostu tego nie chwytasz, więc może powiem inaczej.
1) nie ma sensu w ogóle podejmowanie tematu, zgodnie z którym gry są PRZYCZYNĄ zła. ale ...
2) ... temat, w którym niektóre gry są jednym z jego PRZEJAWÓW, jak najbardziej ma sens.
tłumacząc jak kozie: mój pierwszy post był na pierwszy z tych tematów, drugi - na drugi.
wątki poboczne pojawiają się wtedy, kiedy próbuje się analizować czy istnieje sprzężenie zwrotne między 2 a 1, ale wystawiasz się, bo posługujesz się argumentami, od krytyki jakich zacząłem (casus ja - "JA nigdy nie spotkałem nikogo").
2) ... temat, w którym niektóre gry są jednym z jego PRZEJAWÓW, jak najbardziej ma sens.
Czyli słowem (dyskusją) chcesz walczyć z twórcami gier. Dobrze rozumiem?
Czyli słowem (dyskusją) chcesz walczyć z twórcami gier. Dobrze rozumiem?
prawie tak, tyle że nie tyle ja - od tego są orgranizacje klasyfikacyjne (PEGI i inne). ja jedynie głęboko popieram ich prawo do BANOWANIA tego, co przekracza granice.
i uprzedzam pytanie "ale kto ma prawo do wyznaczania tych granic" - odpowiedź jest prosta - te organizacje które do tego powołano, bo takie właśnie zadanie otrzymały. a negowanie prawa do wyznaczania granic obyczajowych nosi nawet ładną nazwę "permisywizm" (na temat permisywizmu, również wśród młodzieży można tu i tam poczczytać).
i jeszcze raz to powiem, bo jakoś nie mogę się przebić - sprzeciwiam się budowaniu osi sporu dookoła dyskusji poglądów skrajnych z obu stron (z jednej strony oszołomstwo, któe twierdzi że gry są PRZYCZYNĄ zła, z drugiej szczeniactwo, które z tym oszołomstwem dyskutuje na podobnym poziomie argumentacji; spór skrajnego permisywizmu ze skrajnym rygoryzmem).
prawdziwa, bardzo trudna dyskusja, powinna toczyć się dookoła "środka", czyli tego gdzie permisywizm z rygoryzmem się stykają - tu: dookoła tego jak określać te granice, za przekraczanie których PEGI i inni powinni gry banować. a histeryczne reakcje "graczy" na zbanowanie nawet jednego, choćby nie wiem jak skrzywionego, tytułu, zdają się tylko potwierdzać, że własnej sprawy sądzić nie powinni, bo reprezentują właśnie poglądy skrajne.
chętnie pociągnę dyskusję dalej, ale nie na poziomie "idź do psychatry i daj reszcie spokój" :P
Ja chcę dyskutować :skacze: Idź do psychiatry :skacze: (dobra, żart) (ha ha)
Zastanawia mnie kwestia banowania przez organizacje typu PEGI gier. Nie oznakowywanie, tylko właśnie zabranianie ich wydania. Nie jestem jednoznacznie przeciwny, bo np. nie ma raczej wątpliwości, że gry o tematyce pedofilskiej nie powinny istnieć (i, przynajmniej w oficjalnej dystrybucji, nie istnieją). Prawo jest tu chyba jednoznaczne, więc nie ma problemu. Co natomiast z nadmierną brutalnością (bo to jest chyba główny temat dyskusji o banowaniu gier)?
Osobiście trudno mi sobie wyobrazić grę, która byłaby dostatecznie chora, żeby jej zabronić. Oznaczenia +18, a w skrajnych wypadkach +21 (jeśli się nie mylę film "Nieodwracalne" miał właśnie takie) powinno wystarczyć. Rzecz cała w tym, żeby te oznaczenia były przestrzegane. Może zmiana ustawy by pomogła? Co prawda alkoholu czy papierosów nie można ściągnąć przez internet, więc łatwiej to kontrolować, ale byłby to jakiś krok naprzód.
Uuk, już widzę sprzedawcę proszącego młodego człowieka o dowód i ewentualne odebranie mu gry połączone z odstawieniem na półkę :lol: O ile takie browary i papierosy nie jest trudno zabronić nieletnim (czyli być w zgodzie z prawem) gdyż strata sprzedawcy jest niewielka (do 10zł), to w przypadku gry kosztującej 120-250zł będzie trochę nietęgo pozbyć się tak znacznego zysku ze sprzedaży ;)
Jak gra jest bez przemocy to jest do niczego. Pszczółki, kwiatki i inne biegające dinozaury, bądź jak kto woli troskliwe misie to nie dla mnie. Oczywiście bez przesady, wycieraczka do krwi na ekranie nie jest potrzebna, ale jak to w życiu prawda leży po środku, winni są ludzie i gry. Oczywiście zdarzy się, że ktoś pod wpływem gry może coś złego zrobić, ale dlatego mamy męczyć tyle milionów ludzi brakiem gier bo ułom jeden coś zobi? To jak z telewizją, ile przez te lata odkąd istnieją filmy wydarzyło się takich tragedii inspirowanych filmem? Cała masa, nikt nie krzyczy żeby zamykać telewizje, kina itp.
Jestem jak najbardziej za systemem oznaczania gier do odpowiedniego wieku, w zasadzie to on już jest na pudełkach, tylko jak to zwykle u nas nie działa. Brakuje kar dla sprzedawców i przede wszystkim dobrego ich egzekwowania , jakby przykładnie ukarali tak jeden, drugi sklep to by im się już nie opłacało sprzedawać nieletnim. Druga sprawa to rodzice, w ogóle nie interesują się czym zajmują się ich dzieci. Nie ma żadnej kontroli, nie znają swoich pociech. Ja mam dziś 23 lata, a w gry gram odkąd sięgam pamięcią i nigdy nie było tak, że rodzice nie wiedzieli w co gram. Ba , przeca jak wychodziły pierwsze części GTA to też byłem niepełnoletni i gry kupowali mi rodzice. Ale po prostu mnie znali i wiedzieli, ze nawet najbardziej brutalna gra nie zaburzy mi rzeczywistości. Zresztą do dziś moja mama interesuje się tym, jaką konsole tacham do domu czy nową grę :lol:
U nas ciężko to sobie wyobrazić (sprawdzanie wieku nabywcy), ale kiedy kupowałam gry w Stanach babka w sklepie poprosiła mnie o dowód.
Co prawda niewiele z niego skumała... ^^
Jak gra jest bez przemocy to jest do niczego. Pszczółki, kwiatki i inne biegające dinozaury, bądź jak kto woli troskliwe misie to nie dla mnie.
wybór między przemocą, a pszczółkami i misiami? to brzmi tak, jakbyś w życiu widział trzy gry na krzyż :P
bardzo chętnie podam kilka przykładów gier, które uważam za WYJĄTKOWO emocjonujące, a jednocześnie pozbawione niepotrzebnej przemocy, służącej jedynie zabawie. że nie ma takich? no więc, proszę bardzo: gry sportowe (fify, pesy, need for speedy itd. itp.), logiczne, przygodowe, ogromna część zręcznościówek. ostatnio namiętnie grywam w TrackManię, która dostarcza niewyobrażalnych emocji, przy ZEROWYM poziomie brutalności.
ogromny kłopot ze zdefiniowaniem gdzie kończy się normalność, a zaczyna nienormalność polega na tym, że tę granicę trzeba GDZIEŚ wytyczyć (i gry leżące blisko tej granicy ale po jej przeciwnych stronach zawsze będą pokazywane jako przykłady "a dlaczego X jeszcze tak, a Y już nie?"), ale nie ma wątpliwości że gdzieś granica musi być.
dobry przykład podałeś Uuk - gry o takiej tematyce istnieć na pewno nie powinny. a gry w których o nic nie chodzi, tylko o mordowanie, tzn. mechanika gry, jakkolwiek nie poprowadzonoby scenariusza, sprowadza się do zabijania? mówiąc konkretnymi przykładami (ale tylko dla zobrazowania idei) "dlaczego God of War jeszcze tak, a Mad World już nie"?
ja mogę tylko powiedzieć gdzie leżą MOJE subiektywne granice i na pewno będą one dużo bardziej ostre niż wielu innych graczy. w przeciwieństwie jednak do tych, którzy twierdzą że ich to "relaksuje po ciężkim dniu", mnie brutalność wcale nie relaksuje, nie widzę siebie żebym po ciężkim dniu nie wiem, chlał cały wieczór, wąchał coś, oglądał głupie pornosy, czytywał horrory czy grał w brutalne gry. to na pewno nie jest sposób na relaks, w mojej oczywiście ocenie.
natomiast to czego chcę to ISTNIENIE tych granic. nie prymitywny permisywizm, sprzeciwiający się jakimkolwiek normom, nawet jeśli granice wyznaczane przez kogoś mi nie odpowiadają. mówisz Psycho, że są brutalne filmy i jakoś nikt nie mówi żeby zamykać kina. a czy tu ktoś mówi o tym żeby likwidować przemysł?
SĄ takie filmy, które nie wchodzą do oficjalnej dystrybycji, tak samo powinno być z grami. ba, nawet gdyby tak nie było, to przykład jest o tyle subtelny, że przypomina ten o złodzieju złapanym za rękę, który tłumaczy się że wszyscy kradną. czy to, że telewizja jako medium popełnia jakiś błąd oznacza że gry muszą podążać tym samym tropem?
prawdopodobnie zmienisz zdanie i to nawet dość drastycznie, kiedy któregoś miłego popołudnia, powiedzmy o szesnastej, w przerwie nie wiem, bajki, czy czegokolwiek, jakiś DUREŃ w telewizji zadecyduje o puszczeniu reklamy filmu, który ma zostać nadany o 23 i zobaczysz okrągłe z przerażenia oczy swojego kilkuletniego dziecka, które w niemym przerażeniu będzie patrzeć na Ciebie i oczami domagać się wyjaśnienia tego co właśnie zobaczyło!
to tylko przykład, ale jeden z wielu możliwych. nie ma innego sposobu, żeby się przed takimi KRETYŃSKIMI pomyłkami zabezpieczać niż tylko pewne rzeczy Z GRUNTU BANOWAĆ!
nikomu nie przeszkadza banowanie prochów, jako społeczeństwo to akceptujemy. banujemy też wiele innych rzeczy, na przykład publiczne zgorszenie, czyli coś znacznie subtelniejszego niż prochy. też możnaby bronić pieprzącej się pary pod sklepem tak samo jak broni się gier czy programów w tv - nie chcesz to nie patrz.
Bez przesady, oczywiście celowo przerysowałem tą wypowiedz ażeby ukazać sedno mojej wypowiedzi, czyli nawet najbrutalniejsza gra na normalnym dorosłym człowieku piętna nie zostawi :)
Lubuje się zwłaszcza w strzelankach, strategiach itd, itp, ale relaksacyjne gierki które mnie wciągają też mam, ot choćby Patapony, loco roco, syberia, trochę karcianek i gier logicznych ja choćby profesor Layton. Tak więc moje growe życie nie ogranicza się do gier typu idź i wymorduj no i cała masa innych fajnych gierek z praktycznie zerową brutalnością, ale w końcu nie o tym był temat, tylko o tych brutal 8)