HALO - fabuła
Katalog znalezionych frazOdchudzanie brzucha
Dla wielu z was Halo to przede wszystkim multiplayer, dla mnie to wspaniale zbudowany wszechświat, opracowany w najdrobniejszych szczegółach(łącznie z historią międzygwiezdnych podróży), pełen ciekawych miejsc i co najważniejsze napisany tak, że w pewien sposób jest rzeczywisty. Ta cała historia, mająca miejsce w 26 wieku jest powiązana z naszymi dotychczasowymi dokonaniami jako ludzkości, Halo to odzwierciedla w lekko tylko ufuturystyczniony sposób. Broń, pojazdy, planety, popatrzcie na nie w grze i w rzeczywistości, różnice są niewielkie.
Dodam jeszcze tylko, że Halo ciągle się rozwija, dzięki doskonałym książkom(to zasługa Bungie i głównie pisarza Eric'a Nylund'a), komiksom(Halo Graphic Novel jest wyśmienite, teraz czekamy tylko na Uprising od Marvela) jak i wogóle wszystkim fanom tworzącym Haloverse.
Postaram się podzielić z wami moją wiedzą na temat historii tego wszechświata, opisze ją w kilku częściach, oczywiście jestem otwarty na wszelkie poprawki(z chęcią uzupełnię braki w swojej wiedzy), uwagi i krytykę. Z chęcią odpowiem też na wszystkie pytania. Zapraszam do zabawy.
Zezwalam na kopiowanie i powielanie tego tekstu, pod warunkiem umieszczenia informacji o autorze, oraz linka do tego tematu na forum. Marka HALO i wszystko co do niej należy jest własnością intelektualną firmy Microsoft oraz Bungie, wszelkie prawa zastrzeżone. Tekst pisany jest wyłącznie z czystej życzliwości, nie dla celów zarobkowych.
Universum Halo nie różni się w zasadzie niczym od naszego, posiadamy tą samą historię, właściwie to zdarzenia widziane w grach to jakby przyszłość ludzkości.
Ludzie zaczęli podbijać wreszcie kosmos, nauczyli się kolonizować planety, przystosowywać je do swoich potrzeb - terraformować. Kolejne planety, najpierw z naszego układu słonecznego, potem i z poza niego zaczęły się zaludniać, tak powstały pierwsze kolonie. I tak spokojne płynął czas, nastała złota era kolonizacji kosmosu, ludzkość zjednoczona pod wspólnym sztandarem UNSC(United Nations Space Command) zasiedlała planetę za planetą, cały czas pamiętając o swojej pierwszej matce - Ziemi, centrum ludzkiego kosmosu.
W 23 wieku nastąpił przełom, ludzkość opracowała nową technologię, pozwalającą im przemieszczać się przez galaktyki szybciej. Reaktory Shaw-Fujikawa zaginając czasoprzestrzeń tworząc wyrwę między wymiarami(potocznie nazywaną Slipspacem) i przenosząc w nią statki kosmiczne pozwalały przemierzać w kilka tygodni odległości, których przebycie zajęłoby normalnie kilkaset lat. Kolonizacja rozwijała się dalej w najlepsze.
Wokół Ziemi dalej będącej wewnątrz ludzkiego kosmosu wytworzyły się tzw. Wewnętrzne Kolonie i Zewnętrzne Kolonie, nazwane tak, jak łatwo się domyślić ze względu na odległość. Niestety po pewnym czasie sielanka i złota era zaczęła się kończyć. W Zewnętrznych Koloniach wybuchła rebelia.
Rebelianci chcieli rozpadu UNSC i uwolnienia ZK spod jej zwierzchnictwa, na co ludzkość nie mogła sobie pozwolić. Co prawda główne ogniska kryzysu zostały ugaszone, jednak walki, mniejsze lub większe trwały nadal.
Ludzie u steru zaczęli się martwić czy ludzkość znowu nie podąża za swoim odwiecznym instynktem samozniszczenia, wielokrotnie udawało się uniknąć najgorszego, jednak teraz, w okresie wysokiego zaawansowania technicznego i militarnego, otwarta wojna cywilna byłaby początkiem końca ludzkości. Powstało wiele projektów mających zakończyć rebelie, jedne tajniejsze od drugich. Właśnie takim hiper tajnym(i takim, o którym opinia publiczna nie miała prawa się dowiedzieć) był projekt Spartan-II.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W 2517 program ruszył. Na pewno każdy z was zna legendę o słynnych 300 greckich Spartanach, którzy powstrzymali 10 tysięczną armię
perską. Takie samo właśnie było zamierzenie w tym przypadku, wyszkolenie oddziały genetycznie i technicznie udoskonalonych żołnierzy. Projekt do sukcesu potrzebował dzieci w wieku 6 lat(szkolenie od najmłodszych lat miało zapewnić najlepsze wyniki), wydaje się, że łatwo takie znaleźć chociażby tylko na Ziemi, jednak był jeszcze jeden kruczek: dzieci musiały mieć pewien specyficzny układ kodu genetycznego, który to czynił ich bardziej podatnymi na zmiany, oraz ogólnie fizycznie i psychicznie odporniejszymi na trudy szkolenia i życia wojskowego. Dzieci takich w całym wszechświecie kontrolowanym przez ludzi znaleziono tylko 150(ale tak naprawdę mogło być ich więcej, rejestrowanie kodu genetycznego było nakazane tylko w Wewnętrznych Koloniach, w Zewnętrznych kod był wpisywany do bazy danych UNSC tylko w wyniku wypadku lub poważnej choroby). Projekt z powodu budżetu(który i tak był niebotycznie wysoki) pozwalał na przyjęcie tylko połowy z tych dzieci, równo 75 kandydatów miało stać się Spartanami.
Dr Catherine Halsey, czyli pomysłodawczyni jak i główna prowadząca projektu osobiście postanowiła spotkać się z każdym z osobników i ocenić, którzy nadają się bardziej od innych. Pani doktor poprosiła o przydzielenie jej pilota/navigatora, który towarzyszyłby jej w podróżach międzyplanetarnych i wspierał w razie potrzeby. Osobą którą wyznaczyła na to stanowisko był młodszy porucznik, który ledwo ukończył szkołę oficerską, może go znacie, nazywał się Jacob Keyes. Wybrała go nie bez powodu, Keyes potrafił dotrzymać tajemnicy jak nikt, podczas jego szkolenia wydarzył się wypadek, jego dowódca chciał przetestować swoją teorię na temat podróży w Slipspace, kilka osób zginęło, wiele zostało rannych, na rozprawie wojskowe wszyscy śpiewali jak słowiki, wszyscy za wyjątkiem Jacoba, nawet mimo próśb i gróźb.
Wracając do tematu, pierwszym osobnikiem, którego ta para odwiedziła był chłopak oznaczony numerem 117 mieszkający w Systemie Gwiezdnym Eridanus, na planecie Eridanus 2. Z krótkiego opisu dowiadujemy się, że był o głowę wyższy od swoich rówieśników, miał brązowe włosy, piegi i szparę między dwoma przednimi zębami. Wykazywał się niezwykłą chęcią współzawodnictwa. Dr Halsey stwierdza też, że John, bo tak chłopak miał na imię posiada też pewną cechę, w którą do końca sama nie wierzyła - szczęście.
Półtorej miesiąca później wszystkie dzieci zostały zebrane na militarnej planecie - Reach, w wielkiej auli. Żadne z nich nie płakało, część była przestraszona, część pochlipiwała, ale żadne nie płakało. Po wielu godzinach debat z psychologami dr Halsey postanowiła powiedzieć dzieciom prawdę, nie wkręcać im niestworzone historyjki o tym, że ich świat został zaatakowany, a rodzice zabici. Opowiedziała im więc, że zostali porwani(nie wspomniała tylko, że zastąpiono ich szybko wychodowanymi klonami, które pożyją do 2 lat) i przewiezieni tutaj, gdzie staną się najlepszymi z najlepszych żołnierzy ludzkości, aby jej strzec, a może i kiedyś uratować. Dzieci mimo przerażenia przysłuchiwały się ciekawie. Przedstawiony został im także ich szkoleniowiec - naczelny podoficer Mendez, oraz ich nauczycielka - Deja(e i a pisane z kreską ponad nimi), sztuczna inteligencja.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Aby nie dać dzieciom czasu na myślenie pierwszy dzień ich nowego życia zaczął się od pobudki wcześnie rano, potem morderczego treningu, szybkiego śniadania, pożywnego, ale mało wyszukanego, nauki(przede wszystkim strategii, pierwsza lekcja opisywała wojnę starożytnych Spartan z Persami)i treningu. Po nim dzieci miały udać się na plac zabaw, John cieszył się z możliwości odsapnięcia i pomyślenia. Niestety "plac zabaw" był czymś czego dzieci się nie spodziewały, wielkim torem przeszkód. 10 i 20 metrowe słupy powbijane były w ziemię, łączyły je liny, mosty sznurowe, windy(wyciągane ręcznie) i wszelkie tego typu atrakcje. Dzieci zostały podzielone na grupki po trzy osoby i powiedziano im, że wygrywa ta, której wszyscy członkowie zadzwonią dzwonkiem zawieszonym na najwyższym z pali, po czym przebiegną przez metę(ci którzy zrobią to jako ostatni nie dostają kolacji). Do drużyny John'a trafiła dziewczyna i chłopak: Kelly-087 i Sam-034. 117 zawsze wygrywał, przyzwyczajony był do zwycięstwa, nie chciał aby ta dwójka mu przeszkadzała. Na sygnał startu wszystkie dzieci ruszyły, John był pierwszy, niestety reszta jego drużyny ostatnia. Głód męczył go cały następny dzień(który notabene wyglądał dokładnie tak samo jak poprzedni), chciał odegrać się na swojej drużynie za porażkę, jednak był zbyt wycieńczony. Pod wieczór dzieci znowu udały się na "plac zabaw". Zadane było to samo, drużyny też, z tym że tor był o wiele trudniejszy. John już miał szykować się do startu, kiedy podeszli do niego Sam i Kelly i powiedzieli, że spiorą go na kwaśne jabłko, jeśli nie pomoże im tym razem. 117 przekazał im swój plan drogi i razem ruszyli. Puścili Kelly przodem obawiając się, żeby ich nie zwalniała, okazało się, że jest najprawdopodobniej najszybsza ze wszystkich rekrutów(potem okazało się, że jest). Cała trójka przebiegła razem przez metę, nie byli co prawda pierwsi, ale udało im się tym razem nie być ostatnimi, tak nawiązała się miedzy nimi prawdziwa przyjaźń. Na twarzy głównego szkoleniowca, Mendez'a(który według opisów wyglądał i był twardym człowiekiem), pojawił się jakby lekki uśmiech. John poczuł też uczucie, które rzadko go wcześniej nawiedzało, zrobiło mu się żal tych, którzy przegrali, przyszli Spartanie powoli zaczęli się zrastać w rodzinę.
Przyszli Spartanie z początku nienawidzili Mendez'a, uważali go za sadystę i szaleńca, jednak po jakimś czasie zaczęli doceniać jego wysiłki, zrozumieli że starał się ich jak najlepiej przygotować na wszelkie możliwe sytuacje, nauczył ich spodziewać się niespodziewanego. Mendez zazwyczaj dawał im zadanie jednak nie zdradzał wszystkich jego szczegółów, często trafiały się ciężkie sytuacje kiedy to dzieciaki stawały przez prawdziwym zagrożeniem(typu ostrzał z ostrej amunicji, miny, bomby, itd.), było jednak w nich coś takiego co kazało im je przezwyciężać, po jakimś czasie dr Halsey zauważa iż im trudniejsze jest zadanie tym bardziej dzieciaki się do niego palą).
Pewnego pięknego zimowego poranka cała 75-ka rekrutów została załadowana do Pelican'a i przewieziona w góry, ich zadanie miało być łatwe, każde z nich dostało kawałek mapy, mieli tylko pojawić się w punkcie odbioru w określonym czasie. Ostatnia osoba miała zostać. John został wysadzony jako pierwszy, jednak chwile przedtem dał znać wszystkim gdzie mają się zebrać. Kiedy już wszyscy zebrali się w wyznaczonym miejscu, mapa została złożona, miejsce zbioru określone i dzieci ruszyły. Okazało się, że osoby pilnujące Pelican'a nie były ich zwyczajowymi opiekunami. Dzieciaki postanowiły ich przetestować, kiedy ci nieznajomi próbowali użyć w stosunku do nich siły Spartanie załatwili ich. Wszyscy załadowali się do pojazdu, kiedy część pytała się kto ma zostać John odpowiedział, żeby się o to nie martwili, nikt nie zostaje. Kiedy nie poradzili sobie z uruchomieniem Pelican'a John skontaktował się z Deją i poprosił o naukę lotu, usłyszał że nie może jeszcze zostać w tym temacie szkolony, ale ona może ich zabrać do bazy.
John wylądował na dywaniku w Mendez'a i dr Halsey, którzy zadawali mu pytania dlaczego zaatakowali ludzi, którzy mieli ich odebrać i dlaczego porwali Pelican'a, John wziął całą winę na siebie, powiedział nawet, że to on jako ostatni wsiadł do pojazdu(nie chciał aby ktoś z jego "rodziny Spartan" miał jakieś problemy). W odpowiedzi na swoje czyny został mianowany dowódcą oddziału(co jest całkiem logiczne, z egocentryka stał się dbającym o swoich ludzi dowódcą).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
9 marzec 2525, sądna data, projekt Spartan-II miał wtedy wejść w drugą z trzech faz. Pierwsza zakończyła się powodzeniem, rekruci byli doskonale wyszkoleni i przygotowani do każdej sytuacji, byli najlepszymi z najlepszych, ale to wciąż za mało. Aby wszystko się udało należało z nich zrobić nadludzi i właśnie faza druga miała to zrobić. Może było to zakazane prawem i na pewno nie moralne, jednak ONI Sekcja Trzecia nigdy nie przejmowała się takimi głupotami jak moralność czy zakazy stworzone przez cywili. Należało to zrobić, nie było innego wyjścia.
Każdy i każda ze Spartan miał po 14 lat(wyglądali na co najmniej 18-to letnich atletów, wszystko przez mordercze szkolenie i właściwości genetyczne) i wszyscy mieli właśnie przeżyć najcięższą próbę swojego życia. "Udoskonalenie", tak ten proces był nazywany był bardzo niebezpieczny, nigdy wcześniej nie próbowany, zakładano że nikt go nie przeżyje. Jednak to byli przecież Spartanie.
Proces składał się z 5 części(wszystkie musiały być przeprowadzone w stanie micro-grawitacji):
1. Wtopienie specjalnej ceramicznej substancji w układ kostny, przez co kości stawały się prawie nie do złamania. Efektem ubocznym mogło być uszkodzenie lub całkowite zniszczenie szkieletu.
2. Wstrzykiwanie domięśniowe specjalnych środków proteinowych, mających poprawić gęstość wytrzymałość i regenerację tkanki mięśniowej. Efektem ubocznym mogła być utrata kontroli nad mięśniami, niekontrolowane drgania itd.(coś jak Parkinson).
3. Wszczepienie specjalnego implantu-katalizatora hormonu wzrostu. Miało to przyśpieszyć wzrost kości i mięśni, ale ograniczało popęd seksualny.
4. Zwiększenie ciśnienia krwi w gałce ocznej, oraz ogólne jej usprawnienie. Miało to zapewnić lepsze widzenie(w tym widzenie po ciemku prawie jak w dzień), groziło niestety całkowitą ślepotą.
5. Zmiana reakcji bio-elektrycznych w mózgu, dzięki czemu odruchy i reflex rósł o 300%. Powodowało to też zwiększenie inteligencji, poprawienie pamięci jak i kreatywności, niestety efektem ubocznym mogła być choroba Parkinsona jak i syndrom Fletchera.
Jak widać było to bardzo niebezpieczne, jednak eksperyment został wykonany.
Proces "udoskonalania" został zakończony. Wszystko go jeszcze bolało, jednak specjaliści powiedzieli mu, że to całkowicie normalne, wracał do zdrowia. Specjaliści mówili jedno, jednak on wiedział swoje, ta misja zabiła lub okaleczyła ponad połowę jego Spartan, z 75-iu członków tej "rodziny" zostało 33-ech. John był na pogrzebie tych których polegli, widział jak ich trumny odlatują w pustą, zimną przestrzeń kosmosu, czuł jak z każdym znikającym kanistrem traci cząstkę siebie, nie wszystko jednak zostało stracone, Sam i Kelly, jego najbliżsi przyjaciele przeszli to na szczęście tak jak i on bez szwanku, ale co z tymi, którym się nie udało? Mendez powiedział mu, że tuzin okaleczonych Spartan się nie zmarnuje, ich ciała może i zostały zniszczone, ale ich umysły nadal są błyskotliwe jak niegdyś, przydadzą się w ONI. Ciągle męczyło go jednak on jako dowódca był temu winien?
Aby zatrzymać ciągłe zadręczanie się John postanowił przejść się na siłownię i poćwiczyć, zająć się czymś innym. Na początek zaczął podnosić ciężary, jednak ciągle wydawały się za lekkie, dopiero po zdwojeniu ich wagi wszystko wydawało się normalne. Potem przeszedł do sprężynowego worka bokserskiego, uderzył go i zdziwił się, ponieważ poruszał się jakoś tak wolniej. John stwierdził, że grawitacja musi szwankować, wyciągnął więc blokadę z najbliższej maszyny do ćwiczeń, upuścił ją i zmierzył stoperem czas jej spadania. Potem wykonał kilka szybkich obliczeń według wzorów fizycznych i stwierdził, że wszystko jest w porządku, wszystko oprócz tego, że zawsze miał problemy z tego typu obliczeniami, teraz żadnych. To nie grawitacja szwankowała tylko on sam.
W czasie kiedy 117 przeprowadzał swój eksperyment 3-ech Helljumperów(Helljumpers to przezwisko dla ODST(Orbital Drop Shock Troopers), czyli Oddziału Desantu Orbitalnego. Byli to najlepsi żołnierze UNSC, słynęli z doskonałego wykonywania rozkazów jak i z niezwykłej brutalności, również wobec swoich kolegów z innych oddziałów. Ich motto to "Feets first into Hell"). Jeden z nich chciał ćwiczyć na maszynie, z której John wyciągnął blokadę, efektu można się domyślić. Prawie wybuchła bójka, kiedy do sali wszedł dowódca ODST'ków i kazał rozwiązać im spór w ringu. Jak już wspominałem Helljumperzy nie zachowywali się fair wobec innych żołnierzy, więc rzucili się we trzech na Spartana-117, biedacy nie mieli szans, dla niego poruszali się jak muchy w smole. Co gorsza John przypadkiem pozabijał ich(nie znał jeszcze swojej siły). Na koniec do sali wkroczył Mendez i kazał się wszystkim rozejść, zaprosił Johna na krótką rozmowę, podczas której wyjaśnił mu różnice między poświęcaniem życia swoich podwładnych, a jego marnowaniem. John-117 dalej nie był pewien którym z tych dwóch była ich ostatnia "misja".
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po szybkiej rekonwalescencji Spartanie wrócili na Reach, aby kontynuować szkolenie, a właściwie to "nauczyć" się na nowo swoich ciał. Ze względu na ich nowe "warunki fizyczne" trzeba było zmienić także miejsce ćwiczeń, w końcu co może być wyzwaniem dla ludzi potrafiących podnieść kilkukrotną wagę swojego ciała(a ważyli ponad 200kg, dzięki poprawionym kościom i zwiększonej gęstości masy mięśniowej). Opuszczone kopalnie tej planety(Reach była kiedyś planetą kopalną, znajduje się na niej dużo minerałów, jednak przekształciła się w wojskowe centrum ze względu na położenie strategiczne), pełne poplątanych korytarzy, wielkich hal, oraz starych Power Suitów mk.II(wielkie zbroje, służyły kiedyś do podnoszenia i przemieszczania wielkich ciężarów). Zbroje te były szczególnie przydatne ze względu na nową siłę Spartan, mogli oni bez problemu rozszarpać dorosłego, silnego człowieka na strzępy, czego niestety przypadkiem kilku trenerów doświadczyło.
Dr. Halsey przyjechała na kontrole, poprzez labirynt korytarzy dostała się do pokoju obserwacyjnego, gdzie czekał już na nią Mendez. Przedstawienie właśnie miało się zacząć. Przez okna pomieszczenia widać było olbrzymią halę, na środku której stał bunkier, a na jego szczycie flaga. To był cel misji Spartan - zdobyć tę flagę, utrudniać miał to jednak oddział żołnierzy w Power Suitach, uzbrojonych w szybkostrzelne działka na amunicję ogłuszającą. Nagle wszystkie światła w hali zgasły, wśród żołnierzy dało się zauważyć zaniepokojenie. Nagle z sufitu zsunął się na linie czarny cień, ubrany był co prawda w czarny strój, jednak pani doktor od razu rozpoznała w nim Johna. Cień wylądował z gracją przy samej fladze, obok jednego z Power Suitów, szybko oplątał go liną i nagle wielki kawał metalu poszybował w górę. Akcja wydarzyła się niesamowicie szybko, nagle więcej cieni wysypało się z nikąd, rozgromiło wszystkich przeciwników, zabrało flagę, po czym zniknęło tak nagle jak się pojawiło.
Dr. Halsey była w szoku, nawet w najśmielszych snach nie spodziewała się takich wyników, widać połączenie wszystkich "ulepszeń" naraz, może nawet dzięki specyficznemu DNA dało takie efekty. Spartanie byli niesamowici. Mendez utwierdził ją w tym przekonaniu, powiedział jej, że jej "dzieci"(jak czasami o nich myślała) zostały zrzucone tutaj 3 dni temu, bez żadnego ekwipunku, jak zdobyli czarne stroje i linę pozostaje tajemnicą. Na pytanie czy to wszystko jest nagrane najpierw usłyszała odpowiedź twierdzącą, po czym negatywną. Spartanie za każdym razem unieszkodliwiali kamery, nie ważne gdzie były umieszczone(a ich położenie zmieniano za każdym razem), oni i tak odnajdywali je wszystkie. Wszystkie znaki wskazywały na to, że nadeszła pora na chrzest bojowy.
Cała 33-ka została zebrana w auli, mieli właśnie dostać pierwsze zadanie, podniecenie wisiało w powietrzu. Nie wdając się w szczegóły CO(Commanding Officer - oficer dowodzący) wyszczególnił im wszystkie fakty. Niedawno odkryto jedną z baz rebeliantów, w wydrążonym asteroidzie. Dowódca tam był pułkownik Robert Watts, cierń w oku UNSC od dawna. Spartanie mieli go wykraść z bazy rebeliantów i przewieźć do ONI na przesłuchanie, cała akcja miała być wykonana "po cichu". John wybrał 4 przybocznych - Sam'a, Kelly, Linde(specjalistke od snajpowania) oraz Fred'a(speca od ładunków wybuchowych). Ta piątka była później znana jako Drużyna Niebieska.
Niebiescy dostali się na statek dostawczy lecący na asteroidę rebeliantów, ukryli się w zbiorniku z chłodziwem do silników. Kiedy znaleźli się już na stacji przebrali się, starając się jak najbardziej upodobnić do cywili(co było dosyć trudne, zważając na ich rozmiary). Przechadzając się przez wnętrze asteroidy zauważyli starego Pelican'a, uznali go za doskonały środek ucieczki. Pułkownika namierzyła Kelly - przeglądała spis towarów dostarczanych do bazy i zauważyła drogiego szampana, oraz cygara(takie same jak te, które palił Mendez), uznała że tylko ktoś wysoko postawiony może sobie pozwolić na takie luksusy. Podłożyła więc w cygarach pluskwę namierzającą.
Kiedy Spartanie określili już dokładne położenie Watts'a wkroczyli do akcji, niestety wywiązała się strzelanina. Pułkownika zamknięto w szczelnym, hermetycznym pojemniku i przedzierano się przez tłumy rebeliantów. Żaden z tych biedaków nie miał szans, jednak dzięki ich ilości i uporowi udało im się poważnie ranić John'a. Na szczęście UNSC dba o swoich żołnierzy, każdy z nich jest wyposażony w mały zbiorniczek z Biopianą(substancja przyśpieszająca gojenie, tamująca krwawienie, uśmierzająca ból i pozwalająca wytrzymać aż do możliwości odwiedzenia szpitala z prawdziwego zdarzenia). Ucieczka była trudna, Spartanie musieli wysadzić właz asteroidy, jednak udało im się wykonać założony plan od A do Z i wrócić tym starym, zdezelowanym Pelican'em do przestrzeni kosmicznej kontrolowanej przez UNSC. Wszyscy biorący udział w misji zostali odznaczeni, John dostał nawet Purpurowe Serce(odznaczenie przyznawane żołnierzom, którzy odnieśli rany w walce), z którego był bardzo dumny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rok 2525 był sądny dla ludzkości, stało się nareszcie to na co ludzie od dawna czekali, niestety sprawdziły się najgorsze scenariusze.
Spartanie zostali zebrani w auli, tej samej, w której 8 lat temu dano im nowe życie i nowy cel. Wszyscy byli ubrani w odświętne mundury, zastanawiano się nawet czy ktoś ważny nie umarł, sprawa była o wiele poważniejsza. Na sali pojawił się najpierw Mendez, potem nowa postać, na jej widok Spartanie od razu wyprostowali się jeszcze bardziej, co było dosyć trudne. Mundur tej osoby zdobiły odznaczenia admirała. Stanforth, tak się ta postać nazywała przekazał im straszne wieści. Ludzkość od dawna spodziewała się natknąć na obcą rasę, wytworzono nawet kilka scenariuszy jak to może wyglądać, jednak wszyscy mieli cichą nadzieję na jeden z tych pozytywnych. Nadzieja jest matką głupich jak powiadają. Kolonia Harvest była cichą, małą, rolniczą planetką położoną w Zewnętrznych Koloniach. Była. Jakiś czas temu kontakt z nią się urwał. Wysłano statki, które miały zbadać co się stało, spodziewano się rebelii, lub czegoś podobnego, niestety prawda była o wiele straszniejsza. Te statki, którym udało się uciec przekazały nagrania video przedstawiające to co zostało z Harvest - wielką spaloną kulę, pokrytą szkłem. Atmosfera wygotowała się, lasy spaliły, piasek pod wpływem wysokiej temperatury zmienił się w szkło. Nagrano także statki, obce statki, w niczym nie przypominały tych ludzkich. Przechwycono także nagranie audio, które mówiło: "Wasze zniszczenie jest wolą Bogów...My jesteśmy ich instrumentem.". W związku z tym całe UNSC zostało postawione w najwyższy tryb gotowości, tym samym projekt Spartan-II został przyśpieszony do maksimum, do projektu MJOLNIR(Mjolnir to nazwa słynnego młota, którym posługiwał się nordycki bóg Thor). Przy okazji było to tez pożegnanie z Mendezem, który nauczył już Spartan wszystkiego co umiał, miał teraz zostać przeniesiony do trenowania nowej grupy tych doskonałych żołnierzy.
Projekt MJOLNIR tworzony był na samych obrzeżach kosmosu kontrolowanego przez UNSC, w systemie gwiezdnym Damascus, na planecie Chi Ceti 4. Spartanie załadowani na krążownik lecieli tam właśnie dowiedzieć się o co chodzi z tym projektem, dlaczego podobno ma wyciągnąć z nich jeszcze więcej niż dotychczas. Szczęście im niestety nie dopisywało, kiedy wyszli ze Slipstreamu do normalnej przestrzeni układ atakowany był przez Covenantów. To wtedy po raz pierwszy ujrzeli na własne oczy jaką potęga dysponują ci "obcy". John i reszta jego oddziału zostali zrzuceni na powierzchnię planety, krążownik miał odciągać uwagę.
Pierwsze zbroje MJOLNIR przypominały trochę Power Suity jakie John widział w kopalni podczas treningu, z tym że były dużo mniejsze. Wierzchnia warstwa składała się z wielu warstw substancji o niesamowitej odporności, miała też niedawno dodaną warstwę, która miała chronić przed bronią energetyczną nowych wrogów ludzkości. Całość była hermetycznie zamknięta, odzyskiwała zarówno powietrze(do 90min.), jak i wodę(dzięki pochłaniającej wilgoć warstwie wewnętrznej). Każda zbroja posiadała także warstwę wypełnioną specjalnym żelem o regulowanej gęstości, który kontrolował temperaturę ciała, oraz chronił przed urazami. Napędzane wszystko to było małą elektrownią fuzyjną, umieszczoną w plecaku, pozyskiwanie energii w ten sposób może być bardzo niebezpieczne, jeśli nie kontroluje się warunków. Dzięki specjalnym prototypowym technologiom zbroja zwiększała pięciokrotnie siłę, oraz czas reakcji człowieka, który ją nosi(niestety ciało normalnego człowieka tego nie wytrzymywało, zwykłe wyciągnięcie przed siebie ręki zazwyczaj ją urywało). Teoretycznie Spartanom nie powinno nic grozić, jednak czasami teoria ma się ni jak do praktyki.
Pierwszym, który włożył MJOLNIRa był John, na szczęście okazało się, że przewidywania się sprawdziły, ciała Spartan wytrzymywały, a nawet współpracowały ze zbrojami się lepiej niż zakładano. Po krótkim treningu przyzwyczajeniowym postanowiono zrobić coś ze statkiem Covenantów.
Spartanie postanowili zabrać ze swojego Pelican'a kilka głowic rakietowych i udać się na małą "kosmiczną przechadzkę". Postarać się dostać przez uszkodzone tarcze do środka i wysadzić go. Do środka udało się dostać trójce - Johnowi, Samowi i Kelly. Przemierzali powoli statek, pokład za pokładem. Nagle weszli do pokoju pełnego obcych, wyglądali oni jak połączenie sępa i jaszczurki(tą rasę nazwano potem Jackalami, w języku Covisów są to Kig-Yar). Jeden z nich wymierzył w Johna dziwne urządzenie i strzelił, zielona, rozgrzana plazma pognała przez powietrze, w ostatniej chwili przed uderzeniem Sam rzucił sie i zasłonił swojego przyjaciela swoim ciałem. Dostał w bok, Spartanie szybko rozprawili się z wrogimi siłami. Sam twierdził, że nic mu nie jest więc ruszyli dalej. W końcu trafili do maszynowni, wielki reaktor fuzyjny zasilał cały statek. Plan wyglądał następująco: jeśli wysadza go przy pomocy jednej z głowic, cały statek wybuchnie. Niestety głowicy nie dało się wysadzić zdalnie, ktoś musiał zostać. Wtedy Sam pokazał bok, w który dostał, był cały spalony, a co najgorsze zbroja miała dziurę. Nie mógł już wrócić tak jak przybył, kosmiczne podciśnienie zabiłoby go w kilka sekund, postanowił więc poświęcić się dla dobra sprawy. Kelly i John nie chcieli zostawiać przyjaciela, w końcu jednak udało się mu ich przekonać, że to jedyna możliwa opcja. Kilka sekund po tym jak ta dwójka opuściła niszczyciel Covenantów, ten eksplodował, pokazując rasie ludzkiej, że nie wszystko jeszcze jest stracone, ta wojnę da się wygrać, jeśli będzie się wierzyć. Szkoda, że Sam musiał się poświęcić, aby to udowodnić.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Barth szacun, że Ci się chciało coś takiego pisać :ninja:
Nie przeczytałem całego bo znam wszystko z książek, ale doceniam włożoną w to pracę :)
E tam tyle, tego jest więcej i będzie jeszcze więcej, jak tylko znajde wolną chwilę coby to z głowy przepisać :D
"oraz linka do tego tematu na forum PSX Extreme" :rower:
Na forum Halo 3 na xbox.com jest jeszcze dobre streszczenie, myk -> http://forums.xbox.c...t.aspx#14748829 - Uwaga, tekst jest po angielsku.
barth, dobra robota
Dzięki, jak w końcu przemogę lenistwo to naskrobię tego trochę więcej ;)
a ma ktoś czwarty numer Uprising ? bo nijak nie mogę znaleźć :mrgreen:
Ja cały czas czekam na zestaw wszystkich w jednym wydaniu, ale coś od 2 lat ciągle przekładają premierę...
A dobre to to wogóle? Masz pierwsze trzy tak?
Tak, mam pierwsze trzy numery - historia jest całkowicie poboczna, powiedziałbym, że wymyślona na siłę co nie znaczy, że zła - fani będą zadowoleni - MC szlachtuje siły Przymierza na ich statku w drodze na ziemię a dwójka uchodźców przebija się przez miasto Cleveland w stanie Ohio będące placem boju między UNSC a Covenantami szukającymi "klucza Osanalan" - idea tego całego artefaktu jest zabójczo naiwna - J.R.R. Tolkien zbawcą świata :lol: rysunki to rzecz gustu - nie znam, mi się podoba taki chropowaty styl. Dziwi mnie natomiast kilka rzeczy w samym komiksie - Spartan przyjmuje na klatę 8 strzałów na raz od tych "żółwi" z pomarańczową grdyką, potem w jakiś dziwny sposób dokonuje detonacji bomby samemu będąc w epicentrum, rozstawia po kątach 20-tu małpiszonów, zresztą sam zobacz :)
http://rapidshare.co...les/74899830/Ha ... ing_01.zip
http://rapidshare.co...les/74899831/Ha ... ing_02.zip
http://rapidshare.co...les/137234471/H ... ing_03.rar
ps. chcesz coś jeszcze ? :angel: